Uczestnicy sztafety POZA HORYZONT XBC2018 oraz zawodnicy klubu Kuźnia Triathlonu, mogli zmierzyć się z pływaniem wpław na Zatoce Gdańskiej. Próby odbywały się dniach 13.06-16.06.2018. Do wyboru była licząca 18 kilometrów trasa z Gdyni na Hel lub 12-kilometrowy dystans z Rewy do Jastarni.
Zapisy na pływacki Challenge zbieraliśmy w grudniu 2017 roku. Każdy zawodnik otrzymywał indywidualną asystę RIBa (małej łódki z silnikiem), sternika który odpowiadał za nawigację oraz ratownika wodnego który czuwał nad bezpieczeństwem osoby płynącej oraz zajmował się karmieniem .
Trasa z Gydnii na Hel w linii prostej wynosi 18 km. Od początku przyjęliśmy, że płynięcie w linii prostej nie będzie możliwe ze względu na fale oraz prądy morskie. Według wskazań GPS nasi zawodnicy na tej trasie pokonali od 17,5 do 21 km.
Trasa z Rewy do Jastarni liczyła 12 km – poza krótszym dystansem panowały na niej również łatwiejsze warunki – woda była cieplejsza, a ryzyko wystąpienia fali minimalne.
Największymi trudnościami stojącym przed naszymi pływakami były:
DYSTANS
mało kto do tej pory pokonał 18km płynąc bez przerwy. Jest to na tyle długo że ciężko wpleść taki trening do planu treningowego. Przez cały czas nasi zawodnicy byli samotnie w wodzie – nie mogli się przytrzymać łódki nawet podczas karmienia.
POGODA
Nie byliśmy pewni jakie warunki będą panować podczas płynięcia. Nawet szczegółowe prognozy nie dawały nam 100% pewności, że warunki nagle się nie pogorszą. Trzeba też dodać że nasze próby trwały nawet 8h – przez ten czas sytuacja mogła się zmienić kilkukrotnie.
CHOROBA MORSKA
Im większe fale tym większe ryzyko wystąpienia choroby morskiej. Każdy z nas inaczej reaguje na tzw. bujanie, jednak pojawienie się choroby morskiej znacząco obniżało szanse na powodzenie się próby.
PRĄDY
Coś co najbardziej nas zaskoczyło i co było nie do skalkulowania. Niewielki prąd, który nie miał znaczenia dla wszystkich pływających jednostek, miał ogromne znaczenie dla pływaka – można by to porównać z ciągłą jazdą z górki i pod górkę.
TEMPERATURA WODY
Przy starcie wynosiła ona ok. 18,5 °C, w pobliżu Helu spadała do 15°C. Nasi zawodnicy pokonywali tą trasę w piankach - nie są to jakieś ekstremalne temperatury, jednak czas który spędzali w wodzie powodował że ryzyko wychłodzenia rosło.
NAWIGACJA
Zawodnik miał za zadanie nawigować na łódkę - z poziomu tafli wody drugi brzeg zaczynał widzieć dopiero za połową dystansu. Ekipa asekurująca będąca na łódce widziała drugi brzeg przez cały czas. Sternik korzystając z aplikacji nawigacyjnych był odpowiedzialny za dopłynięcie na drugą stronę w możliwie prostej linii. Trudnościami które przed nim stały to tempo pływaka – nawet na najmniejszych obrotach łódka płynęła dużo szybciej. Kiedy zaś silnik nie pracował łódka była podatna na fale oraz prądy. RIB cały czas musiał brać poprawkę na prąd i często korygować kurs.
CZAS
Próba w zależności od poziomu pływaka oraz panujących warunków trwała od 5,5h do 8,5h – mało kto spędził nieprzerwanie tyle czasu w wodzie.
ODŻYWIANIE
Tak długiego dystansu nie da się pokonać bez jedzenia. Nasi zawodnicy podczas specjalnych treningów testowali różne rozwiązania. W trakcie próby przyjmowali jedzenie według swojego harmonogramu, nad którym czuwał ratownik. W ich menu były m.in. kanapki, pierogi, ciepły rosół, naleśniki oraz oczywiście żele i banany.
Fakt przepłynięcia z Gdyni na Hel należało zgłosić do Kapitanatu portu Gdynia który wydaje oficjalne zgody na tego typu przedsięwzięcia. Start odbywał się z plaży Gdynia Oksywia, która znajduje się nad Portem Gdyńskim. Niestety start z Plaży Miejskiej w Gdyni nie był możliwy ze względu na przecięcie się trasy z szlakiem wodnym prowadzącym do portu – czyli obrazując bardzo ruchliwej ulicy po których pływają statki. Ze względu na małą prędkość z jaką się poruszaliśmy musieliśmy unikać kontaktu z innymi jednostkami. Przy dopłynięciu na półwysep Helski przecinaliśmy tor wodny Helskiego Portu – jednak ruch tu był zdecydowanie mniejszy. Podczas próby Kuby Kociołowicza musieliśmy korygować kurs (nadrabiając dystansu) aby uniknąć wejścia w tor promu płynącego z Gdyni na Hel. Taka okoliczność mogłaby zakończyć próbę Kuby (musielibyśmy go szybko ewakuować z tego miejsca na łódce).
Dzień próby
Do wyzwania przystąpiło 7 osób, w tym dwie kobiety. Na krótszą trasę zdecydowała się jedna osoba. Start odbywał się pomiędzy 5:30 a 6:00 rano. W ogólnych założeniach pogodowych do godziny 12:00 były najlepsze warunki pogodowe do podjęcia próby. Uczestnicy projektu otrzymywali potwierdzenie godziny rozpoczęcia próby wieczorem przed dniem wypłynięcia – po wieczornych prognozach pogody. Jedynie Marcin Nowak, który pokonywał trasę z Rewy do Jastarni, na własne życzenie wystartował o godzinie 9:15 – ze względu dużo mniejsze ryzyko falowania w głębi zatoki nie widzieliśmy w tym przeszkód.
Z uczestnikami spotykaliśmy się na plaży, by po krótkiej rozgrzewce rozpocząć wyzwanie przed jakim jeszcze nie stanęli do tej pory…. Było widać niepewność, strach a po wszystkim łzy szczęścia na Helu… Ile prób tyle relacji, dlatego na koniec tego wpisu pozwoliliśmy sobie przytoczyć autorskie relacje każdego z uczestników.
Warto też wspomnieć jeszcze sam moment dopłynięcia na Hel – naszych zawodników witali przebywający na plaży turyści, którzy z podziwem i niedowierzaniem patrzyli w kierunku wyłaniających się z wody pływaków. Chętnie robili zdjęcia, a nawet dopytywali o nazwiska płynących. My witaliśmy finiszerów szampanem oraz pamiątkowymi koszulkami, czepkiem oraz innymi mniejszymi gadżetami.
Jesteśmy bardzo dumni że nasi podopieczni popisali się 100% skutecznością w pokonywaniu zatoki wpław. Po raz kolejny pokazali, że ludzkie marzenia nie znają granic, a bez specjalistycznego treningu pływackiego w młodości można zajść tak daleko dzięki uporowi i wsparciu odpowiednich osób. Na zachętę dla innych dodamy: To nie było nasze ostatnie słowo!
Z kronikarskiego obowiązku publikujemy tabele ze statystykami – jednak porównywanie poszczególnych prób nie ma najmniejszego sensu ze względu na różny dystans, a przede wszystkim różne warunki pogodowe (fale, prądy).
W tym miejscu należą się podziękowania dla wszystkich uczestników za zaufanie jakim nas obdarzyliście, dla Rafała Milczarczyka z www.wynajemriba.pl, który zajął się logistyką naszej próby na miejscu oraz dla Kapitanatu Gdyńskiego, który czuwał nad naszym bezpieczeństwem.
Michał Jakubowski
GDYNIA - HELPrzepłyniecie zatoki Gdynia – Hel 18 km, niby nic a jednak coś. Początek bardzo optymistyczny, tempo wręcz zabójcze nawet jak na mnie - 1:30h i troszkę ponad 6 km. Oczywiście nie może być tak pięknie jakbyśmy chcieli,więc zaczęły się przygody z falami, które oczywiście musiały odbić się na moim żołądku. Każde chwilowe zatrzymanie odbijało się również na zmęczenie ramion i łapaniem skurczy . I tak przek kolejne 2h. Jak już fale postanowiły zniknąć, sił zabrakło na utrzymanie stałego tempa. Żołądek gdy zaczął przyjmować cokolwiek to ból ramion się nasilał , więc wiecie sami. "Złej baletnicy…" Przyszło troszkę poszaleć grzbietem (zajebiste nawigowanie na chmury- nie polecam), troszkę turystyczną żabką.
Już wiem co jest po drugie stronie - tylko Hel. Czy było warto? Oczywiście! Jeżeli głowa wytrzymała reszta nie miała wyjścia.
Jeden minus, że po takim czasie taplania się w wodzie, człowiek wygląda jakby 12 rund w ringu spędził.
Marcin Bogucki
GDYNIA - HELZatoka Pucka nie miała dziś szans w starciu ze mną. Dystans 18,4km z Gdyni do Helu pokonałem w 5h 36min. Warunki były wymarzone, zero fali, temperatura przez większość dystansu bardzo przyjemna. Tak na prawdę kryzysów po drodze nie było. Jestem z tego wyczynu niezwykle dumny. Juto trzymamy kciuki za kolejnych zawodników, którzy będą próbować swoich sił na tej trasie!
Ogromne podziękowania dla trenera Rafała Pierścieniaka za przygotowanie mnie do tej próby i wspieranie w jej trakcie!!
Marta Otto
GDYNIA - HELKiedyś usłyszałam “Bo jeśli ja to zrobię, uda się też Tobie. Stara to maksyma…” i postanowiłam spróbować. W ubiegłą sobotę 16 czerwca z niepokojem wchodziłam do wody w Gdyni, żeby pokonać drogę na Hel wpław. Myśli przeróżne kołatały mi się w głowie i oczywiście słowa wszystkich piosenek wyparowały już po pierwszych ruchach w wodzie. 30 minut w zatoce wystarczyło, żeby broda zaczęła drżeć z zimna. Ale na szczęście rosołek ratował sytuację. Niestety za szybko się skończył… Dopiero po 7. km złapałam swój rytm i nawet udało mi się płynąć nieco szybciej. Do czasu… aż pojawiły się fale na 13. km. Frustrujące jest poczucie, że wkładasz w pracę ramion więcej siły, próbujesz mocniej machać nogami, a i tak masz wrażenie, że stoisz w miejscu. I do tego obiekty na horyzoncie są nadal tak samo małe. Dopiero gdy przestałam wpatrywać się przed siebie podczas nawigowania myśli o brzegu przestały być natarczywe. Po prostu płyń. Jedynie po dwa wersy kilku piosenek mi się przypomniały, a najczęściej wracała jedna “Because I’m happy… Clap along if you feel like a room without a roof…”. No i w końcu skołowana, ale przeszczęśliwa wyszłam na brzeg w Helu po 18 km wiosłowania. Realizujcie plany i spełniajcie marzenia!! Czasem nieodłączne są pot, krew i łzy, ale WARTO!! Dziękuję Wam wszystkim za miłe słowa i wsparcie. Dziękuję bardzo Kuźni Triathlonu za pomysł i możliwość zrealizowania tak niewyobrażalnie abstrakcyjnego przedsięwzięcia.
Dziękuję trenerowi Kuźni Triathlonu – dzięki Rafal Pierscieniak!! Dziękuję trenerom (Mariusz Wedrychowicz i Wojtek Konieczny) za przygotowanie i próbę nauczenia mnie pływania. Dziękuję gminie Grodzisk Maz. za wspieranie moich sportowych planów. Dziękuję Dare2Tri za sprzęt
Magdalena Żołnowska
GDYNIA - HELPlanowane ok. 18 km skończyło się na 20 km 900m na 15 km przeżyłam załamanie pogody, wgłąb Bałtyku wciągał mnie prąd i już nie bardzo było możliwe pobieranie pokarmu i napojów z łodzi bo każde zatrzymanie powodowało cofanie mnie o kilkadziesiąt metrów. Ale tak jak już ktoś napisał ja po prostu lubię jak jest ciężko, szczególnie że przez cały czas czułam się bardzo dobrze, ani razu nie położyłam się na plecy aby odpocząć, nie miałam oznak choroby morskiej, po prostu widziałam siebie po drugiej stronie. Bardzo dziękuję za trzymanie kciuków i te wszystkie wiadomości jakie od Was dostałam, to bardzo miłe i myślałam o tym brnąc przez te fale.
Rafał - Tobie jeszcze raz bardzo dziękuję za możliwość przeżywania takich emocji i za przygotowanie mnie do tego wyzwania, jeszcze 2 lata temu nie umiałam przepłynąć 400 metrów kraulem. Mario - Twojego wkładu w te wszystkie moje fanaberie nie da się ocenić, dziękuję.
Jakub Kociołowicz
GDYNIA - HELGdzie ten Hel? Zdecydowanie największy sportowy challenge, jaki udało mi się ukończyć. Od początku zacząłem spokojnie, warunki były idealne, myślałem nawet, że uda się to przepłynąć w ok. 6h. Mogę powiedzieć, że pierwszych 6-8 km to była czysta przyjemność. Zero problemów z jedzeniem, brak choroby morskiej, nic nie bolało. Warunki nieco się pogorszyły, fala, choć nie była duża, to jednak odpychała od celu i tempo musiało spaść. Zaczęło się od drętwienia karku, przeszedłem jednak na oddech na obie strony i ból odpuścił. W międzyczasie odezwał się odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Nadal się zastanawiam, skąd to się wzięło. Może od jakiejś wady pozycji w wodzie. Trener powiedział, że prawdziwy challenge zaczyna się po 4h w wodzie i miał pełną rację. 4 godziny ciurkiem w wodzie już miałem na koncie, ale wszystko co ponad to była dla mnie zupełna nowość. Nie wiedziałam, jak ciało zacznie znosić taki wysiłek. Ok. 5 km przed Helem zaczęły się problemy z barkiem. Każde przeniesienie ręki ponad wodą było mało przyjemne, a to naprawdę delikatnie powiedziane. Dziś nadal boli przy każdym ruchu, ale jest zdecydowanie lepiej niż wczoraj. Wydaje mi się, że to przez zbyt wysokie przenoszenie ręki ponad wodą. Temat do zastanowienia, jeśli chciałoby się w przyszłości przepłynąć Gibraltar albo La Manche. Na mecie czekało na mnie miłe powitanie, puchar i szampan. Poza tym plażowicze bijący brawo i starszy pan, który chciał tylko uścisnąć mi dłoń, wrażenia niezapomniane. Czy było warto? Przekraczanie granic zawsze ma sens i bez dwóch zdań pozytywnie wpływa na nasze codzienne życie. Człowiek wie, że jest w stanie dużo osiągnąć, a to wszystko procentuje w pracy i ogólnie w relacjach z innymi ludźmi. Chcecie się przekonać? Spróbujcie, zachęcam z całych sił. Wzmocnicie wolę, sprawdzicie głowę, zrealizujecie cel i zaczniecie myśleć o kolejnych.
To wszystko nie byłoby jednak możliwe, gdyby nie ludzie, którymi się otaczam. Wszyscy robicie niesamowite rzeczy, które mnie napędzają. Specjalne podziękowania dla Najwierniejszych Kibiców, czyli tych, którzy przeżywają zawsze bardziej niż ja i Trenera, który potrafi zdziałać cuda
zdjęcia: Rafał Pierścieniak
video: Rafał Pierścieniak